...a Mama Smerf podała nam wszystko na talerzu.
My też chcieliśmy spróbować, w jaki sposób możliwe są rzeczy niemożliwe.
A że Smerfy to bardzo ciekawskie stworzenia,
wielu atrakcji spróbowaliśmy sami,
na własnej skórze.
A oto efekty:
Nasz pobyt na Farmie rozpoczęliśmy
od zwiedzania labiryntu.
Nie łatwo było nam znaleźć wyjście,
ale daliśmy radę...
Kolejnym etapem był ...
...a na nim szukanie króliczków,
tor przeszkód i...
... chwila na radosne muzykowanie.
znaleźliśmy nawet dzikiego zwierza
który okazał się całkiem
sympatycznym stworzeniem.
Następnym punktem był...
Mieliśmy pewne obawy przed
wejściem do tego tunelu.
Niektórzy bali się, że zapomną rolę
na dzień mamy i taty.
I rzeczywiście - nie było łatwo.
Wszystko wokół wirowało kolorami tęczy...
Więc dla odzyskania równowagi
...była dla nas testem sprawności fizycznej.
No i poradziliśmy sobie całkiem dobrze.
Mieliśmy czas na spacery, podczas których mogliśmy podziwialiśmy różności:
Dom, który "szedł"razem z nami.
Lewitujący kran,
z którego na dodatek... płynęła woda!!!
Był też czas na posiłek i ...
... spotkanie z groźnym stworzeniem.
Na plaży czaił się na nas ...krokodyl.
Na nasze szczęście
i plaża i krokodyl
nie były prawdziwe!
Ale za to najprawdziwszy na świecie był...
... krzywy dom.
Wejście do niego i poruszanie się wewnątrz po
krzywej podłodze, było nie lada wyzwaniem.
No bo jak tu iść, kiedy na ścianę
pcha nas niewidzialna siła?
Z ciekawością godną Smerfów,
zaglądnęliśmy do studni bez dna...
Cierpliwie czekaliśmy w kolejce do spływu tratwą.
Całe szczęście, że był z nami Tata Igora,
który dzielnie i wytrwale pełnił
rolę smerfnego przewoźnika.
Przyjemność przyjemnością,
ale bezpieczeństwo przede wszystkim.
Rodzice wraz z Mamą Smerf zadbali,
aby Smerfy pływały w kapokach
i nie przekraczały
dozwolonej ilości osób na pokładzie.
Potem już tylko hop na tratwę...
...i "a hoj" marynarzu!!!
Pozostałe Smerfy,
cierpliwie czekały na swoją kolej.
A przecież wiadomo, że apetyt mamy całkiem, całkiem; nadszedł czas na ciepły posiłek.
Ojojoj, to nie to danie.
My jedliśmy przecież pomidorówkę!!!
Z makaronem i ze smakiem.
Potem wybraliśmy się na zakupy, bo pamiątka to przecież ważna rzecz.
Sprawdziliśmy też, czy plac zabaw z dmuchańcami sprawi nam równie wiele radości.
Tak minęły nam na wspólnej, smerfnej zabawie godziny spędzone na Farmie Iluzji.
Zmęczeni, ale bardzo zadowoleni wróciliśmy do szkoły i w stęsknione ramiona naszych Rodziców.
Zastanawiamy się tylko, co podczas tej wycieczki było prawdą, a co iluzją...
No cóż, w każdym razie
było to dla nas
ciekawe doświadczenie...